Do napisania pierwszego postu przymierzałam się parę miesięcy.
Pomysł zakiełkował w mojej głowie już dawno,coraz głębiej zapuszczając korzenie,  jednak realizacja okazała się bardziej pracochłonna i trudniejsza niż przypuszczałam.
Pierwotny koncept w miarę upływu czasu ulegał modyfikacjom na wielu płaszczyznach by finalnie przyjąć obecną formę, która z pewnością nie jest ostateczna.Tylko kiedy zacząć?..A może by tak pierwszy raz wypadł w Halloween?TAK! Lepszego terminu wybrać nie mogłam.W bezkresach wyobraźni wyobrażałam sobie jak to sprawnie uwijam się w kuchni, ogarniając w tym samym czasie przygotowywanie potraw, zdjęcia i treść. Wizualizowałam sobie jakie to cudne rzeczy stworzą moje zdolne kończyny.

Tjaaa…a miało być tak pięknie.. Po pierwsze, zdecydowanie za późno zabrałam się za pieczenie, spędziłam weekend  kuchni, a w poniedziałek nieprzytomna poszłam do pracy. Tego samego dnia zdałam sobie sprawę, że to dopiero początek.Jak na złość zmienili czas na zimowy i zdjęcia musiałam zrobić przy sztucznym świetle.We wtorek miałam ambitnie nierealny plan stworzyć oprócz słodkości, dania dla mięsożerców. No właśnie, miałam.Akurat tego dnia wyłączyli prąd, na tyle długo, że cały masterplan szlag jasny trafił. Czasu starczyło tylko na papryki. Swoją droga całkiem smaczne wyszły.Trudno, nie dzisiaj to jutro. Jutro, czyli w środę zdeterminowana kontynuować pierwotny plan, przypomniałam sobie, ze nie polukrowałam ciastek…Cholera.. Mówili wyobraź sobie to co chcesz osiągnąć.. Mówili  zwizualizuj , myśl intensywnie a na pewno się ziści.

Aha, jasne.Tylko dlaczego moje ręce nie tworzą idealnych kopii obrazów z głowy? 3 i pół godziny z zastygającym zbyt szybko lukrem i zbyt gęstą czekoladą, kotem domagającym się uwagi i bolącymi plecami…jakoś wyszło, ale miało wyjść lepiej.Dobra, mam jedzenie, mam zdjęcia…ale.. nie mam tekstu…o.0 Nic kompletnie. Zapomniałam, nosz cholera tak po prostu coś nie zaskoczyło pod potylicą i dopiero teraz uznało za stosowne o sobie przypomnieć. Siedzę więc i piszę, nie mogę tego przełożyć, bo jutro Halloween, a ja mam żarcie tematyczne, nijak tego potem nie wstawię, bo nie ma to najmniejszego sensu.

Ehh..
Nie poddałam się, chociaż niejednokrotnie miałam wielką chęć rzucić to wszystko w …no gdzieś daleko. Umówmy się, że początki bywają trudne i że z czasem będzie coraz lepiej. Bo będzie, prawda? Tak, powiedzmy, że sama sobie zaufam i uwierzę. W każdym razie nie odpuszczę i zrealizuje każdą z misternie uknutych koncepcji. No dobra..tak całkiem serio  to może chociaż spróbuję, a co wyjdzie to się okaże.