W tym roku wyjątkowo nie mogłam doczekać się Świąt, a właściwie należnego mi odpoczynku i kilku wolnych dni.
Męczący tydzień w fabryce, potem krótki sen, bo w sobotę z samego rana wyjechaliśmy naszym rydwanem na Blogowigilię. Kolejna nieprzespana noc (mówimy „nie” wersalkom z IKEI), powrót i dwie doby w kuchni. Zdążyliśmy wszystko przygotować na styk. Zmęczona walczyłam nieludzkimi siłami aby nie zasnąć podczas kolacji wigilijnej. Tuż po, byłam w stanie totalnego zwarzywienia.
Skutek – dwa dni przeleżałam z książką otoczona świątecznym żarciem. Mój cykl życia zawęził się do 3 nieskomplikowanych czynności: jeść-spać-wydalać.
Zazdroszczę tym, którzy przytomnie zmobilizowali się do krótkich spacerów, czy jakiejkolwiek innej formy nawet lekkiej aktywności. U mnie zbawienny okazał się sen i pochłanianie kolejnych książek. Po prostu musiałam się zregenerować i maksymalnie odespać wszelkie zaległości.
Niestety kilka dni porządnego świątecznego jedzenia długo nie dą o sobie zapomnieć.
Jeśli ufać statystykom, średnio przybywa nam około 2 kg w okresie świątecznym. Do tego dochodzi uczucie rozleniwienia, zmęczenia, ospałości, ociężałości i ogólnie pojętego „niechcemisię” czy „ićstont”. Przeciążony organizm również zaczyna się buntować, brzuch próbuje z nami rozmawiać, a jelita co kilka minut usiłują odpalić tajemniczy silnik.
Jeśli tak jak ja jesteś trudnym przypadkiem, nie żałowałeś sobie niczego, poruszałeś się jedynie na lini łóżko-lodówka-wc – właśnie teraz musisz powiedzieć: Stop.
Odpocząłeś, oczywiście, ale w międzyczasie zajechałeś swój żołądek jak silnik w wibratorze feministki. Ledwo dycha.
Najwyższy czas ocknąć się i wrócić do żywych.
Poniżej kilka sprawdzonych tipów. Oczywiście w 10 punktach.
1. Jeśli przez kilka dni obżerałeś się jak polska szlachta przed pospolitym ruszeniem – nie ucinaj ostrym ruchem dostaw jedzenia. Najgłupszą rzeczą jaką możesz zrobić to kilkudniowa głodówka. Zrezygnuj stopniowo. Zamiast 7 pełnych talerzy bigosu zmieszanego z sałatką, śledziami i kutią zjedz 3, a resztę zastąp drobna przekąską – sięgnij po jabłko, marchew lub jogurt. Uwierz mi, poczujesz ulgę.
2. Pij dużo wody i lekkich ziołowych herbat lub naturalnych soków. Zmuś się i wypij chociaż 2 litry w ciągu dnia. Odstaw gazowane napoje, kawę czy mocnego earl greya.
3. Ogranicz a najlepiej czasowo odstaw węglowodany. Spożywane w nadmiarze sprawiają, że chwilę po zjedzeniu czujesz się dobrze, by za moment stać się sennym. Nadwyżka energii znika szybko jak premia świąteczna. Po takim zjeździe nabierasz ochoty na zapchanie się czymś słodkim: spadł cukier – dodaj cukru i tak w kółko. Jest na to sposób. Powiedz precz produktom z białej przetworzonej mąki. Odstaw wszystko co jasne i pszenne. Otwórz drzwi pełnemu ziarnu, zaproś kasze, brązowy ryż i ciemne pieczywo. Pozwól im zostać na dłużej.
4. Zaprzyjaźnij się z białkiem, spędź z nim popołudnia i wieczory, jednak nie zapraszaj do łóżka. Jedz ostatni posiłek 2h przed snem. Zobaczysz, jak korzystna okaże się ta znajomość. Nim się obejrzysz zaczniesz lepiej zasypiać, a rano nie będziesz biegł na czas do toalety.
5. Powolny metabolizm? Postaw na warzywa. Lubisz przegryzać? Świetnie! Przygotuj wcześniej pokrojone warzywa: papryka, marchew, ogórek, seler naciowy itp. Wszystko co możesz schrupać na surowo. Dzięki temu dostarczysz organizmowi błonnika, który rozpędzi twój metabolizm na dłuższy czas. Będzie śmigać niczym kolej parowa w „Powrocie do przyszłości”. I nie, sałatka jarzynowa utopiona w majonezie nie wchodzi w grę.
6. Nie dojadaj resztek tylko dlatego ,że za dużo naprodukowałeś. To co możesz zamroź póki świeże. Za kilka tygodni będzie jak znalazł. Pieczone mięso, ciasta (z wyjątkiem sernika) spokojnie poczekają na swój remake.
7. Rusz się. No może nie startuj od razu w maratonie bo święta zwrócą się zanim je porządnie strawisz. Idź na krótki spacer. Albo chociaż wyjdź z domu. Może przez te kilka dni zamarzł zaparkowany na ulicy samochód i trzeba go porządnie zeskrobać? Dotlenisz się, rozruszasz osłabione mięśnie i zaoszczędzisz dobre pół godziny poniedziałkowego snu. Proste.
8. Wysil umysł. Święta często odmóżdżają. Myślisz jak spożywcze zombie” jeeeść…spaaać…sraaać”. A to idealny czas na rozkręcenie szarych komórek. Ciało odpoczęło, więc mózg może sobie pozwolić na większe skupienie. Twórz, kreuj, weź się w końcu za pisanie bloga. Ile można przechowywać szkice w edycji?
9. Zacznij realizować postanowienie noworoczne już teraz. Jeśli okaże się, że były równie idiotyczne jak rok temu, zdążysz je jeszcze zmienić. Jeśli Ci się uda – masz większą szansę, że tym razem jednak nie odpuścisz i będziesz je kontynuować przez kolejne miesiące.
10. Nie odpuszczaj. Na szczęście takie Święta są dwa razy do roku, w tym wigilia znacznie gorsza – więcej wolnego na jedzenie i większe szanse na poczęcie ciąży spożywczej. Lepiej pomyśl co zrobić, aby na Wielkanoc się tak nie zapuścić. Wciel powyższe zasady w życie, a na „szaleństwa” pozwalaj sobie max 2 razy w tygodniu. I niech to będzie sernik zamiast batonika, albo chipsy z batatów zamiast chrupek orzechowych. Chcesz coś niezdrowego? Ok, ale mało i rzadko.
Może dzięki temu na kolejne Święta będziesz mieć więcej silnej woli, aby nie musieć wracać to tego tekstu za rok:)
;p