Bardzo często nowo zakupiony przedmiot musi u mnie odleżeć swoje, by za jakiś czas, w pełni glorii i chwały zasłużyć na swoje 5 minut.
Wyjątek – wszelakie gadżety związane ze Star Wars. Przeważnie nie potrafię się powstrzymać by z nich natychmiast nie skorzystać;>.
Test foremek do jajek miał zadebiutować na blogu w okolicy Wielkanocy, ale w szale porządków przedświątecznych zaginęły.
Odnalazły się wczoraj (co ciekawe bardzo daleko od kuchni), więc dzisiaj postanowiłam wreszcie je wypróbować.
Zasada użycia jest bardzo prosta: gorące, ugotowane na twardo jajka, obieramy ze skorupki i wkładamy do kształtek. Czekamy do całkowitego wystygnięcia.
Na opakowaniu nie ma informacji o umyciu przed pierwszym zastosowaniem, ale dla spokojności, przepłukałam je gorącą wodą i dokładnie wysuszyłam.
Na wymiar najbardziej pasowały do nich jajka w rozmiarze M – takich właśnie użyłam.
Po ugotowaniu włożyłam jajka na minutę do zimnej wody – aby nie poparzyć się podczas obierania.
Jajka trzymałam przez ok 10 minut. Królik wyszedł idealnie, z dwóch stron identyczny kształt.
Misiowi niestety nie wyrosły uszy.
Spróbowałam z nowym jajkiem ,tym razem układając je w formie odwrotnie. Efekt był jeszcze gorszy, więc dałam sobie spokój.
Podsumowując:
Ciekawa odmiana, fajny, prosty w obsłudze gadżet który w szybki sposób odmieni nasze jajka:)
W sklepach internetowych możecie dostać foremki w przeróżnych wariantach, zakres cen: od kilku do kilkudziesięciu zł. Zdecydowanie polecam wybierać te najbardziej zbliżone do kształtu jajka.
P.S.
Zapewniam, że królicze jajka są znacznie smaczniejsze od tych zwykłych.;>