Przyznam Wam się do pewnej słabości.
Lubię grać w proste gry logiczne. Tak, w te dedykowane tylko dla dzieci również. A najlepiej w tzw. zapychacze czasowe, w których przejście do kolejnego etapu zajmuje najwyżej kilka minut, dzięki czemu w każdej chwili można przerwać.
Jest to zazwyczaj zauroczenie kilku dniowe, bo przecież zbyt długo nie da się grać. Prędzej czy później po prostu jestem nimi znudzona i bez zbędnych wyrzutów robię długa przerwę lub całkowicie usuwam z pamięci.
Tym razem było trochę inaczej…
Pamiętam, gdy po raz pierwszy włączyłam tą grę, pomyślałam wtedy – fajna, prosta gra logiczna dla dzieci w wieku ok 8-12 lat.
Zaczęło się niewinnie…
Poziom pierwszy – parę sekund i po wszystkim. Ok, ale są kolejne…i kolejne. Zamiast poprzestać na kilku, mój wewnętrzny imperatyw nie pozwalał mi tak po prostu odpuścić…mówił „spójrz, przed Tobą jeszcze tyle poziomów, a Ty masz za sobą zaledwie kilka…Chcesz odpuścić? Zostawić nie zakończoną sprawę…Ty ?? Oj..nieładnie..(…)”. Do tego niski, spokojny głos postawnego Pana Toffee wymawiającego zmysłowo słowa „sweet; delisious; divine” w zależności od ilości zdobytych punktów w jednym ruchu…^^
I tak dotarłam do 86 poziomu 😉 A właściwie to na nim utknęłam.
Od paru dni nie mogę zaliczyć. Cholernie frustrujące uczucie ;]
Oczywiście mam świadomość, że w tej grze przemieszcza się głównie landrynki (cukierki), ale jest takie coś, bonus – ciastko które powstaje z połączenia 5 takich samych cukierków. Niezwykle rzadko udaje się zdobyć dwa w tym samym czasie i co najważniejsze – obok siebie, tak jak na zdjęciu poniżej. Chyba, że masz wyjątkowego farta i częściej doświadczasz tego zaszczytu…u mnie jakoś tak się nie dzieje ;]
Do zdobycia tego małego niszczyciela zazwyczaj zmierzam, bo znacznie ułatwia granie. I właśnie dzisiaj podzielę się z Tobą moją propozycją na wykonanie takiego ciastka, a właściwie bajaderki:) Będą to słodkości „śmieciowe”, tj ich bazą są resztki ciast, wafli, biszkoptów, herbatników, bakalii,musli etc. Jednak tak pyszne, ze trudno poprzestać na jednym.
Tym razem nie podam wartości kalorycznej. Oczywiście gdyby się uprzeć można wszystko policzyć, ale tym razem po prostu mi się nie chciało;]
Składniki na ok 16 sztuk (możesz użyć innych, ja akurat takie miałam pod ręką):
- kawałek kruchego ciasta z bakaliami – ok 100 g
- kawałek babki piaskowej – ok 100 g
- 4 pokruszone herbatniki maślane – 50 g
- małe opakowanie sezamków 27 g
- pół prince polo – ok 25 g
- 4 łyżki granoli orzechowej
- łyżka kandyzowanej skórki pomarańczowej
- 3 łyżki powideł śliwkowych
- 2 łyżki nutelli
- 50 g miękkiej masy marcepanowej
- 50 ml mleka
- 50 g orzechów włoskich
- 3 łyżki siekanych migdałów
Polewa:
- 2 tabliczki gorzkiej czekolady 70%
- 50 g masła
- 5 łyżek mleka 3,2%
- łyżeczka mielonego cynamonu i kardamonu
Czas:
Samej robocizny jest niewiele – do 45 minut (zakładam, że nie musisz obierać orzechów); dodatkowo kulki odpoczywają 30 minut w lodówce.
Jedziemy:
- wszystkie suche składniki posiekaj na drobne kawałki i wymieszaj
- podgrzej mleko (np. w mikrofali) – ma być gorące, ale nie może zawrzeć
- do mleka dodaj nutellę, powidła, masę marcepanową – całość wymieszaj ze sobą
- gdy masa trochę przestygnie, ciepłą połącz z suchymi składnikami
- zagnieć niezbyt duże kulki (moje miały średnicę ok 3-4 cm) i odstaw na 30 min do lodówki
- w międzyczasie na parze (jeden garnek z wrzątkiem, drugi na nim, ale nie dotyka wody) rozpuść czekoladę, mleko, masło, dodaj cynamon i kardamon
- kulki w całości zanurz w lekko przestudzonej polewie, przełóż je na papier do pieczenia (łatwo potem je z niego odkleić)
- gdy czekolada zacznie zastygać, posyp kulki z wierzchu cukrową posypką
- przechowuj w lodówce – u mnie przeżyły w znikomej ilości tylko do następnego dnia :]
Voilà
Idealne do przegryzania w trakcie gry lub do popołudniowej kawy 🙂