Czy też tak macie, że gdy widzicie restaurację, będącą częścią hotelu, nawet jak jesteście głodni odruchowo omijacie ją i idziecie dalej?
Albo gdy restauracja znajduje się w turystycznej miejscowości, tuż przy jednej z najdroższych ulic w mieście, nawet nie spoglądacie na wystawione przed lokalem menu? Czy widok kelnerów w garniturach skutecznie Was odstrasza, ponieważ wydaje się Wam, że takie miejsce z pewnością będzie drogie i niekoniecznie przytulne?
Doskonale to rozumiem. Też tak kiedyś miałam 😉.
Wydawało mi się, że lokale w takich miejscach (a te w hotelach to już w ogóle) serwują nieadekwatnie drogie jedzenie a kelner będzie mnie krytycznie oceniać, ponieważ nie mam na sobie wieczorowej sukienki, wyjściowych szpilek i nie potrafię prawidłowo wymówić obco brzmiącej nazwy dania.
Moje odczucia nie były bezpodstawne, ponieważ kilka lat temu dokładnie tak się poczułam i od tamtej pory, na przykładzie jednego miejsca, wyrobiłam opinię o pozostałych, jemu podobnych.
Od tamtego czasu minęło kilkanaście lat, zmieniły się restauracje i podejście do klienta. I chociaż dalej lepiej czuję się w lokalach bez obsługi kelnerskiej, są miejsca, dla których warto się przełamać. Jednym z nich zdecydowanie jest restauracja Polskie Smaki.
Dobre jedzenie z pięknym widokiem
Jeśli chociaż raz byliście w Sopocie, z pewnością przechodziliście obok tej restauracji. Tuż przy wejściu na molo, w budynku hotelu Sheraton – nie sposób jej przeoczyć. Zdecydowanie jedna z najlepszych lokalizacji w mieście.
Jeśli będziecie mieć taką możliwość, polecam wybrać się poza sezonem. Z przyjaciółką, ukochanym, rodziną albo solo. Bez tłumu turystów w ciszy i spokoju z widokiem na nasz piękny Bałtyk.
Restauracja Polskie Smaki, jak nazwa wskazuje, specjalizuje się w kuchni polskiej, z wyraźnym akcentem na regionalną kuchnię kaszubską.
Co zatem ją wyróżnia? Spróbujecie tutaj dań kuchni polskiej w jej najlepszym wydaniu, inspirowanej kuchnią szlachecką – z szacunkiem do składników i dbałością o każdy szczegół.
Od domowego smalcu z chrupiącymi skwarkami i cebulką, pysznego chleba po dania haute cuisine, skomponowane z najlepszych lokalnych składników zgodnie z filozofią slow food.
Aktualnie w lokalu możecie wypróbować menu z karty jesienno – zimowej, w sporej części opartej o podroby.
Jeśli nie lubicie galarety, odrzuca Was od wątróbki, a żołądki kojarzą się Wam wyłącznie z krupnikiem – tutaj macie szansę zmienić zdanie i docenić z jakim wyczuciem i dbałością o każdy składnik zostały skomponowane pojedyncze dania.
Nie żartuję – mam długie zęby do galaret, a po skosztowaniu galaretki z golonki wieprzowej po raz pierwszy w życiu miałam ochotę na dokładkę 😉.
Karta jesienno – zimowa
Zanim opowiem Wam o daniach, które miałam okazję spróbować, zatrzymajmy się na chwilę przy Kaszubskim Bufecie.
Każdy z gości restauracji, może nieodpłatnie poczęstować się pieczonym na miejscu chlebem, ręcznie wyrabianym masłem czy chrupiącymi ogórkami. Idealne czekadełko – sami wybieramy co chcemy spróbować.
A jeśli zechcecie, można kupić bochenek i zabrać ze sobą do domu.
Przystawki:
Do wyboru macie 5 różnych pozycji, ja spróbowałam i zdecydowanie polecam rillettes z gęsi. Rillettes to nic innego jak mięso długo gotowane w niewielkiej ilości tłuszczu. Dzięki takiej obróbce włókna są niezwykle soczyste i delikatne, przyjemnie rozpływają się w ustach. Tutaj podane na chrupiącej grzance. Bardzo udane połączenie.
Dla zwolenników tradycyjnej kuchni polskiej (oraz tych, którzy nie lubią tego typu dań) polecam galaretę z golonki wieprzowej.
Delikatna w smaku i konsystencji, z miękkim soczystym mięsem z pewnością przypadnie wam do gustu, nawet jeśli do tej pory wzbranialiście się przed konsumpcją wszelkich rodzajów galaret.
Warte uwagi są również kacze serca w czerwonym winie. Podroby duszone są w lekko pikantnym, aromatycznym sosie, podawane z chrupiącą francuską brioszką.
Takiego dania nie odtworzycie w domu, głównie dlatego ponieważ znalezienie sklepie kaczych serc jest praktycznie niemożliwe. Może to więc być wasza jedyna okazja do ich skosztowania. Zjadłam do ostatniego kawałka. Słowo blogera.
Dania główne:
Chociaż pierwotnie miałam ochotę na rybę (w końcu jesteśmy nad morzem), po rozmowie z kelnerem zdecydowałam się na zamówienie gęsich żołądków konfitowanych i domowych pierogów z dzikiem. Był to strzał w 10.
Delikatne, miękkie ciasto wypełnione obficie farszem. Świetnie doprawione, soczyste mięso (konsystencją przypominało idealny pulled pork) podane z sosem jałowcowym i kasztanami to kwintesencja dawnych, szlacheckich smaków, które zresztą uwielbiam. Porcja spora, po zjedzonych wcześniej przystawkach zdecydowanie dla mnie za duża, ale jest też możliwość zamówienia mniejszej porcji w formie przystawki. Świetny pomysł, jeśli chcielibyście skosztować kilku dań, a obawiacie się o pojemność swojego żołądka.
Odnośnie drugiego dania, początkowo miałam obawy – żołądki do tej pory kojarzyły mi się niezbyt smacznie (chyba, że zmielone w pasztecie, ale wtedy ciężko docenić ich smak). Okazało się, że zupełnie niesłusznie – zwarte, sprężyste a jednocześnie miękkie mięso świetnie smakowało w połączeniu z sosem z dodatkiem wędzonej śliwki i jałowcem.
Smaku dopełniały piklowane buraczki a całość idealnie spajała babka ziemniaczana. Bardzo ciekawe danie, mocno zróżnicowane pod względem smaku i tekstury – zdecydowanie warte spróbowania.
Tutaj chciałam zwrócić uwagę na zupy – restauracja serwuje domowe, tradycyjne polskie zupy ale starannie przygotowane z najlepszych składników. Flaki, których generalnie nie lubię, okazały się całkiem smaczną zupą. Trzykrotnie gotowane, delikatne odpowiednio pieprzne. Jak lubicie koniecznie zamówcie, nie będziecie zawiedzeni.
Desery:
Będąc 12 lat temu w Istambule, nauczyłam się, że każdy posiłek (nawet ten dość obfity) należy zakończyć deserem lub czymś słodkim. Okazało się, że dwa tygodnie tureckiej diety wystarczyło do zmiany nawyków żywieniowych na następne lata. Trzymam się tej zasady cały czas, przez co mam ogromny problem z utrzymaniem każdej diety, no ale dzisiaj nie o tym.😉
Dlatego też, nawet jeśli mój żołądek uparcie twierdzi, że bardziej się nie rozciągnie, nie odmawiam sobie zjedzenia chociaż odrobiny słodyczy.
W Polskich Smakach miałam mały dylemat, chciałam spróbować każdego deseru, ale z powodu ograniczeń anatomicznych nie było to możliwe.
Zdecydowałam się na Gruszkę gotowaną w czerwonym winie, z lodami miodowymi (pyszne!), sosem tymiankowym i kruszonką oraz na mniej słodki Grysik z konfiturą śliwkową oraz kruchym maślanym ciastkiem. Ogromnie doceniam dobór smaków oraz poszczególnych składników. Kruszonka połączona z miękką gruszą, grysik z chrupiącym ciastkiem, słodkie z kwaśnym a całość pięknie podana.
Czy warto?
Z doświadczenia wiem, że niektórzy mogą mieć problem ze zrozumieniem czytanego tekstu, ale z pewnością jeśli dotrwaliście do tego miejsca wiecie jakiego podsumowania się spodziewać.
Odpowiedź jest prosta: oczywiście, że tak!
Restauracja Polskie Smaki na tle innych lokali z polską kuchnią znacząco się wyróżnia. Tradycyjne, regionalne smaki inspirowane kuchnią kaszubską skosztujecie w nowoczesnej odsłonie. Chociażby wspomniana wcześniej galareta wieprzowa – tak dobrze nam znana, ale tutaj smakuje zupełnie inaczej. Serwowane dania zaskakują i intrygują, sprawiając, że chcemy więcej.
Każde z dań, które spróbowałam było bardzo dobrze skomponowane o wyrazistym, ciekawym smaku a sposób ich podania to przysłowiowa wisienka na torcie. Jest smacznie, ceny są umiarkowane – adekwatne do wysokiego poziomu i jakości składników, z których przygotowywane są posiłki. Do tego wymarzona lokalizacja, pomocni i bardzo profesjonalni kelnerzy, piękny widok na morze i sopockie molo. Warto zajrzeć, zamówić chociaż kawę i cieszyć się chwilą.
Na koniec chciałabym jeszcze raz zachęcić Was do wybrania się do Polskich Smaków w najbliższym czasie. Do marca będziecie mogli wypróbować dań z karty jesienno – zimowej. Nawet jeśli nie jesteście przekonani, zaryzykujcie i spróbujcie dań gdzie główną rolę dostały podroby.
Jeśli tak przyrządzone Wam nie posmakują, nie szukajcie dalej. Nie ma już dla Was nadziei 😉 .
Restauracja Polskie Smaki (Hotel Sheraton Sopot)
Powstańców Warszawy 10, 81-718 Sopot